Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

13 stycznia 2016

Konie też biegają ;)

Antoine de Saint - Exupery napisał, że "żal za miłością to jeszcze miłość". Kiedy miałam 9 lat poznałam co to miłość - inna niż miłość do bliskich. Miłości do koni.
Będąc na wakacyjnym obozie całe kieszonkowe poszło na jazdy konne. Wtedy przepadłam a po powrocie z owego wyjazdu rozpoczął się piękny etap w moim życiu. Etap, który trwał 10 lat.
Siedzę na Rózi. Rózia to była kobyła. Potrafiła z jeźdźcem się położyć w trakcie przejażdżki (i np. próbować przeturlać się pod ogrodzeniem). SERIO!



Obozy konne, co tygodniowe lekcje, a w liceum codzienna obecność w stajni i nawet pierwsza praca jako pomoc przy koniach. Właściwie to próbując sobie to wszystko przypomnieć bo od tego magicznego czasu minęło kolejne 10 lat, jedyne co mi przychodzi do głowy to stukot końskich kopyt, blask końskiej sierści w słońcu, i ta rozpierająca radość z obcowania z koniem. Wiecie.. wiatr we włosach, poczucie wolności i takie tam ;)
W kopnym śniegu przemierzałam nawet pogórze Ciężkowicko - Rożnowskie.



Słodki buziak :*



Każdego napotkanego konia  - pomacać! 

każdego! 

Po maturze się wszystko zmieniło. Przez długie wakacje przed rozpoczęciem studiów i bardzo długi wyjazd z Poznania zamknęłam sobie drogę do pracy w szkółce w której regularnie pomagałam. I właściwie nie miałam do czego wracać. W moim odczuciu za późno było rozpoczynać przygodę z profesjonalnym trenowaniem skoków, które uwielbiałam, za późno było by wkręcić się do nowego jeździeckiego klubu i zaczynać od początku. Rozpoczęłam  dwa kierunki studiów jednocześnie  - dziennie i zaocznie i na nic już nie starczało czasu. Jeszcze jak poznałam SSBM to narysowałam mu wizję "naszego wspólnego życia". Były tam dzieci i ... konie. Bo wizja była taka, że kiedyś będę miała wystarczająco pieniędzy by zrobić sobie kurs instruktora rekreacji ruchowej ze specjalizacją jazda konna i właściwie to będę jako instruktor pracować. Tylko, że wszystko się rozmyło. Nadeszły nowe obowiązki, praca, pojawiło się bieganie, dzieci i jeszcze więcej biegania. Jazda konna została zepchnięta w odległą podświadomość. I ta "końska bańka" pękła i wypłynęła w grudniowy weekend, kiedy to zabrałam Starszego na Cavaliadę. Po latach nieobecności na zawodach jeździeckich (na które w końskiej erze chodziłam regularnie) pojawienie się na imprezie tego rodzaju było dość sporym szokiem. Tak sporym, że po pierwszym dniu [Cavaliada to cykl zawodów jeździeckich (m.in. eliminacji Pucharu Świata w skokach przez przeszkody), pokazów (powożenia, woltyżerki, ujeżdżenia) oraz targów] nie przespałam dobrze nocy. Starszemu w pierwszym dniu tak się podobało, że sam, z własnej nieprzymuszonej woli, chciał iść jeszcze. I poszliśmy. Wzięłam Starszego w ten mój stary, na nowo odkryty świat. Świat, który mu bardzo podpasował. Widok niespełna 4 latka - całującego bez strachu w chrapy wielkiego Ślązaka - bezcenny i radujący serce. Szybko chłopak załapał, że za zrzucenie przeszkody podczas konkursu skoków naliczane są 4 punkty karne, a, że dodawać już umie to skrzętnie podliczał karne za przejazdy, kręcąc z niezadowoleniem i smutkiem głową. :) Było cudownie.
Starszy pierwszy raz na koniu w wieku 15 miesięcy.


wszędzie konie, nawet na poliku!


Trochę nieciekawe zdjęcie, ale bałam się bliżej podstawić Starszego bynajmniej nie ze względu obecności wielkiego konia - raczej nieobliczalności syna.

Najazd i hop!


Pierwsze jazdy za Starszakiem. Jest zachwycony!

I gdyby ktoś mi się zapytał, czy poświęciłabym bieganie dla jazdy konnej odpowiedziałabym twierdząco. Gdybym miała pewność, że w przeciągu kilku lat zrobiłabym "papiery" na instruktora i znalazła pracę (a to ciężki kawałek chleba) to poświęciłabym bieganie. (Owszem, zostałoby ono w celu "utrzymania formy", ale nie kombinowałabym z wyjazdami na zawody, z biegami ultra itd...) Bo  taka prawdziwa miłość zostaje na zawsze... :)

ps. Ponieważ Starszy bardzo chce, odbył już (razem z Młodszą oczywiście - która też bardzo chce) kilka lekcji jazdy konnej. Ostatnio wracamy z lekcji do Poznania, jest po godzinie 15, robi się ciemno, sennie a ja w samochodzie gadam i zagaduję żeby tylko dzieciaki mi nie posnęły. I pytam się Starszego:
Ja: No i co synuś? Jak się Tobie jazda konna podoba? Ciekawy sport?
Starszy: No zdecydowanie lepszy niż to twoje bieganie.
kurtyna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz