Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

18 października 2015

Dieta vol. milion pińćset 2 dziewięćset...

No i znowu trafiłam do dietetyka. Mamy z Trenerem plany podboju świata w 2016 :D ale jedyne co przeszkadza to masa (nie ten Masa). 
Tym razem poszukiwania trwały długo bo szukałam osoby specjalizującej się w prowadzeniu osób z chorobami metabolicznymi - wszak jestem jedną z nich. Reklamę robić będę jak będą wyniki. Po konsultacji i badaniu składu ciała jedna zostałam pochwalona za jedną rzecz. Mam piękną masę mięśniową, dużo powyżej normy dla kobiet. Znaczy to, że mam większe zapotrzebowanie kaloryczne niż przeciętna kobieta. Dieta została ułożona tak, aby nie spalić mięśni i możliwie zachować je w nienaruszonym stanie. ;) Co ciekawe - jem więcej ilościowo niż jadłam dotychczas, no i mam wywalone wieczorne po treningowe piwo (smuteczek ;) ) oraz wyrzucone wszelakie przekąski. Reguły pięciu posiłków starałam się trzymać i w sumie z przestrzeganiem pór posiłków nie mam problemu. Z piciem ponad 2l wody też nigdy problemów nie miałam i teraz wlewanie w siebie dużych ilości wody nie przysparza mi kłopotów.  Dietetyk też nie zapycha mnie sałatą i otrębami z czego bardzo się cieszę, bo mimo, że sałata i inne zielone są zdrowe to za dużo kalorii nie mają i na dietach sałatowych (od dietetyków różnych przeróżnych) funkcjonowałam jak zombie (byłam ZUEM wcielonym, bez kija nie podchodź itd...).
Do tej pory było tak, że przez pierwsze dni różnych diet - waga spadała (bo organizm pozbywał się nadmiaru wody) i potem następowała cisza. I nic. Wcześniejsze podejście (w kwietniu tego roku) było podobne. Waga zleciała na początku a potem, przez ponad miesiąc, jedząc z kartki o określonych porach bujałam się na tej samej wadze. Nie pisałam Wam o tym bo nie było o czym. Nie chcę Wam tu wylewać żali i frustracji. Zobaczymy jak będzie tym razem. Na chwilę obecną pierwszy raz nie czuję, że jestem na diecie. Nie czuję presji związanej z jedzeniem i moje życie nie kręci się dookoła tego co mam jeść i o której. Dietę rozpoczęłam 10/10/15 a jetem na minusie -2,3kg. Oby tak dalej... Trzymajcie kciuki!
















1 komentarz:

  1. Pięknie Ci idzie, Kasia! Pisz więcej o swoich zmaganiach, a nie tylko na początku i na końcu. :) Pozdrawiam, Poznanianka. ;) Ja teraz też trochę muszę wytopić, bo mi przybyło z powietrza. ;) A raczej z przekąsek. :D Przekąski do kosza!

    OdpowiedzUsuń