Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

28 lipca 2015

Enea Challenge Poznań Triathlon czyli DZIĘKUJĘ WAM!

Kiedy wiosną 2013 roku, 3 miesiące po urodzeniu Młodszej oglądaliśmy na YT filmiki z Iron Mana na Hawajach BSBM zaparło dech w piersiach na widok triathlonu i już się widział startującego i już wbiegał na metę zawodów w Kona na Hawajach. 
A ja to sobie nawet zamarzyć nie chciałam o triathlonie bo żadne Kulki do triathlonu stworzone nie są, a w szczególności Kulki co to prędkość biegową przelotową mają 7:11 min/km. Życie toczyło się dalej... biegałam, biegałam, dzieci rosły a ja nadal biegałam. Wiedziona ciekawością bardzo chciałam pojechać w sierpniu 2013 nad poznańską Maltę zobaczyć jak to taki triathlon wygląda i pokibicować. Oj, jak ja bardzo chciałam.... tyle, że siąpił deszcz a dzieciaki były chore...
Któregoś razu już w 2014 roku (też wiosna to była) natknęłam się na TEN (!!!!) krótki filmik:



I zapragnęłam. I zamarzyłam. I bardzo, bardzo zachciałam! (W miedzy czasie pojawiła się czytana kilka razy książka "Bez ograniczeń" Ch. Wellington") I już, już podjęliśmy wspólnie z mężem decyzję, że będę się w TO pchać ale po kilku miesiącach okazało się, że może jednak nie. Pozostał w sercu żal, pozostała wiedza z kilku lekcji pływania z trenerem, pozostało niespełnione marzenie a wizja jego spełnienia z każdym dniem zacierała się coraz mocniej. Aż do grudnia 2014 i prośby osteopaty: "Pani Kasiu! Niech pani jeździ na rowerze, niech pani pływa i trochę biega ale na Boga, nie po 220km miesięcznie!!!"  Zapytałam z nadzieją: "A może triathlon Panie Doktorze?" a On, Lekarz, jak gdyby nic powiedział: "Triathlon jest okej." 
I zaczęło się wielkie kombinowanie, wielkie kupowanie (też na kredyt), wielkie snucie planów i wielkie treningi. Debiut w Sierakowie pod koniec maja nie był jakiś ekstatyczny i w sumie to nawet pisałam posta (miesiąc!) o tym, że już chyba tego tri nie chcę. Ale post nie chciał się napisać. Bo chyba w głębi duszy chciałam jeszcze. 

Nie znajdziecie dziś tutaj typowej relacji w stylu: "przed zawodami byłam w wychodku 3 razy i się nawkurzałam niemiłosiernie jak na swoje wielorybie cielsko musiałam ten jednoczęściowy trisuit zakładać...." - nie, nie dziś. Dziś będę rzucała (nie, mięsem też nie!) imionami. W kolejności nieprzypadkowej.

DZIĘKUJĘ WAM! 

Bardzo Szybko Biegający Mężu -dziękuję! Za bezmiar cierpliwości, za miłość i za to, że jeszcze nie zablokowałeś mi dostępu do swojego konta :D 

Rodzicom i Teściom też dziękuję za to, że mają jeszcze siły słuchać o tri i znosić moje fanaberie. 

Dziękuję Wam drodzy czytelnicy za to, że jesteście. Za słowa wsparcia i solidny opierdol jak mi się należy. Dziękuję Wam. Bez Was nie było by mnie w internetowej przestrzeni.

DZIĘKUJĘ WAM - WY, którzy w sobotę byliście ze mną nie tylko myślami ale i fizycznie!!!! (wszyscy wymienieni w kolejności spotkania na trasie) 

Ania! Odnalazłaś mnie w wodzie na starcie! Dodałaś mi pewności siebie i poczułam się nie taka samotna! Bardzo Tobie dziękuję! Zarówno za początek jak i za finisz! 

Sławek! Kiedy zobaczyłam Ciebie na dobiegu do strefy zmian po pływaniu nie mogłam uwierzyć. A Ty przybiłeś pionę i zagrzewałeś do boju! (Rano pytałeś się o mój numer startowy - myślałam, że będziesz śledził wyniki on-line a Ty tam po prostu pojawiłeś się!) Bardzo dziękuję za te kilkadziesiąt metrów przejechanych rowerem razem ze mną, kiedy próbowałam znaleźć biegowy rytm. I Twoje słowa: "Ból przemija, chwała jest wieczna!". Dziękuję!

Ponieważ już BSBM dziękowałam to teraz dziękuję moim dzieciom! Marcelku i Idalio (tak, moja córka tak ma na imię). Czekaliście z Tatą na ul. Baraniaka, kilkadziesiąt metrów za belką od której zaczynała się trasa rowerowa. Synku za Twoje: "Maaaaaaaaaaamoooooo dajeeeeeeesz!" dziękuję z całego serca. Całe szczęście, że znaleźliśmy się też jak zaczynałam bieg i udało nam się przybić piątki! (ta... i prawie zaliczyłam glebę bo się o barierkę potknęłam) 

Rower upłynął mi w jedną stronę szybko a w drugą wolno. Doesn't matter.   

Tacie Marceliny za doping! Dziękuję!

Marcelinie za buziaka na trasie jak mnie dublowała przed jej metą a moją końcówką pierwszego okrążenia - dziękuję!

Dalej dziękuję Garnkowi Mocy co to siedział w krzakach. :) A właściwie to Magda siedziała i przez całe zawody napierdzielała w Garnek. ( https://www.facebook.com/GarnekMocy ). Spokojnie, nie martwcie się. Garnek tak ma, że od lat jeździ po wszystkich zawodach TRI po Polsce i hałasuje. To normalne. ;) Piszę tu o Garnku Mocy, bo poczynania Garnka śledzę prawie od początku. Zachwyca  i zadziwia mnie determinacja Magdy i jej męża. Pomysł w dodatku nietuzinkowy a jak Garnek nad uchem trzaska to od razu kadencja rośnie! Dziękuję! 

Marysiu! Bardzo dziękuję za słowa wsparcia na trasie! Tak mnie zatkało, że dopiero po chwili zaczęłam dopingować Ciebie, żebyś dołożyła do pieca na Twoich ostatnich metrach! 

 Na 5tym kilometrze, w miejscu gdzie droga biegowa się rozdzielała na tą do mety i tą na jeszcze jedno (k****a) okrążenie czekali ONI! Tylko skąd się tam wzięli??? Dziękuję WAM, że przyjechaliście, że Wam się chciało! (Byli od rana na zawodach i Wilka ganiali po Wielkopolskim Parku Narodowym!)

Madzia - za łzy w Twoich oczach, za uścisk "na misia"...
Kosiu, Konstancjo! - za Twój doping i za Twój uśmiech co to rozbraja wszystkich i wszystko!
Aniu - za doping i za zdjęcia! Bardzo dziękuję!
Ziemowitowi też dziękuję za to, że był i krzyczał (mam nadzieję, że nie rozchorowałeś się po tym hamburgerze...).
Iza! Wiem, że tam byłaś też, ale zarejestrowałam Twoją obecność dopiero przed linią mety, kiedy za barierkami postanowiłaś biec ze mną krzycząc, że gRUNwald już czeka i, że mam przyspieszyć. Odparłam Tobie na to, że jak przyspieszę to się  po****  - to źle skończę! ;) Izu dziękuję za to, że byłaś i ciągnęłaś mnie do mety!

Dziękuję moja ekipo gRUN za to, że Wam się chciało dojechać!

Michał! Za doping bardzo dziękuję! Za to, że się Tobie chciało dzień przed Twoim startem (Gratuluję 1/2 IM!!!!!) stać w tym tłumie i krzyczeć zamiast leżeć z nogami skierowanymi ku niebu i zbierać siły.


Wszystkim Wam dziękuję, którzy uczynili mój wymarzony start tym najpiękniejszym, tym do którego będę tęsknić i odliczać czas do za rok. 

A na koniec BARDZO DZIĘKUJĘ Trenerowi Łukaszowi Kalaszczyńskiemu! Bez Twojej cierpliwości, wiary we mnie nic bym nie zdziałała! Dzięki Szefie!
fot. Bikelife
fot. Bikelife

fot. Bikelife


fot. Bikelife
fot. Bikelife
fot. Bikelife









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz