Otóż dziś z samego rana, kiedy to zaprowadziłam Starszego do instytucji publicznej zwanej dalej przedszkolem, wsadziłam małą do mojego Wózka Cudo Na Kiju Chwalę Się Nim Bo Jest Cudowny - czyli do 3kołowca Bumbleride (obok biegania moją autentyczną pasją - której nie realizuję w pełni z powodu braku środków są wózki. Nawet z zeszłym roku w sklepie X specjalizującym się właśnie w wózkach zaproponowali Matce pracę od "natychmiast" jak wpadła sobie wózki pooglądać i nimi pojeździć po sklepie).
No to pojechałyśmy. Wózek jest miodzio i prowadzi się super ale niestety po 1200m Mniejsza stwierdziła, że Matka nie może się tak z rana przemęczać bo kto będzie się z nią bawił cały dzień. Wycie ustało dopiero jak Matka Służąca Księżną z wózka wyjęła i zakotwiczyła na asfalcie na krótkich nóżkach. Wróciłyśmy do domu na piechotę zahaczając o sklep w celu zakupu buły. Mniejsza jest w wieku gdzie fascynacja psami osiąga apogeum. Młoda jak nie śpi to szczeka, albo stoi w oknie balkonowym i szczeka. Jak ktoś będzie na Poznańskim osiedlu widział szczekającą w oknie dziewczynkę to to Matki córka jest!
Hahahahaha i hihihihihi a trener mnie ukatrupi! Cały plan treningowy leży. Nie mam jakoś odwagi wpaść ani do jednej mamy ani do drugiej i podrzucać Młodszą, żebym mogła wyjść pobiegać. Bieżnia się nie sprzedała. Czeka na serwis, który będzie dopiero w piątek. (Długo na niej nie biegałam, a jak wszedł na nią potencjalny klient to zaczęła skrzypieć. Podobno trzeba coś tam naoliwić. Ale sama nie umiem.)
Generalnie to jestem odrobinę spanikowana. W niedzielę Szpot w Swarzędzu (10km). W planach nic nie łamię: ani 55:00, ani nóg. Będzie relaks i przyjemność. Trochę głupio ale naprawdę nie daję rady się zorganizować z bieganiem. Tak jak pisałam, babciom nie mam sumienia podrzucać Młodszej, bo to było by 3x w tygodniu po około 1:00, jeszcze 1x basen. Są przyjaciele i sąsiedzi ale nie mogę przecież być kukułką. Co to dzieci codziennie komuś innemu podrzuca. Zostaje mi bieżnia i organizacja jednego dnia na basen.
Niech ten SSBM już wraca z tej delegacji bo powoli wymiękam.
Waga leci w dół. Już 80,5km! Za mną 2! Pilnuję się porządnie, zdarza mi się pozamieniać posiłki ale mam na to przyzwolenie. (Na razie schodzi woda więc nie róbmy whoooa!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz