Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

18 maja 2014

Jestę Lwę czyli o tym, że są Kenijczycy, Bengayczycy i my :)

Jest życiówka :D Półmaraton w 2:05:57!
Ale może od początku :)

Dream Team znów się spotkał. Piotrek podjechał po mnie i ruszyliśmy. W ulewie. Drżąc i kręcąc głowami z przerażenia. "Co to będzie? Co to będzie? GÓ było i GÓ będzie" Ale nie było :)

Jak dojechaliśmy do pod poznańskiego Tarnowa Podgórnego wypogodziło się i zrobiło się rześko! :)
Po oddaniu rzeczy do depozytu, czekając na start  oddawaliśmy się tym w czym jesteśmy najlepsi.  Zaśmiewaniu się do łez. Nie wiem tylko czy te łzy były spowodowane dobrymi humorami czy oparami Ben Gaya (takiej maści rozgrzewającej), którą to biegacze namiętnie wmasowywali w swoje nózie. Piotrek dokonał nawet celnego podziału. 
Biegacze dzielą się na Kenijczyków, Bengayczyków i resztę :D Trafne, co?

Bengayczycy to nie my :)

 Start! Lecimy 3 pętle. Tak jak pętli nie lubię, tak tą połówkę biegło się bez żadnych dzikich myśli w stylu: "Ku$&%**, jeszcze 2 pętle!" Biegło się dobrze, może od 18 tempo spadło do min. 6:16min/km. Nie biegłam w trupa bo jeszcze nie umiem. Bałam się, że pod koniec będzie zbierać mnie karetka. Trudno mi teraz napisać o czym myślałam. Snułam plany startów na przyszły rok, myślałam dużo nad tym, czy aby na pewno chcę biec maraton, bo autentyczne pod koniec to już nudziło mi się. Biec jeszcze raz 21,097? Eeee no sama nie wiem. Piotrek mówi, że biegnie no a, że Dream Team musi trzymać się razem to pewnie się zapiszę jak będę miała przypływ gotówki (????????przypływ??? gotówki????). 

Dacie wiarę, że te nózie wybiegały dziś życiówkę? :D


W trupa to ja pobiegłam ostatnie 100 metrów. Jak Matka zobaczyła takie dłuugie obiektywy na kilkadziesiąt metrów przed metą to normalnie zaczęła wyskoki, podskoki i przeskoki*. Ogarnęła mnie dzika radość, że znowu się udało. I to całkiem godnie.  2:05:57 :) Średnie tempo 5:55min/km. Idealnie jak mówiły założenia. Treneiro kazał pobiec trochę inaczej, ale bałam się strasznie, że i tak na 16km zawsze mam gehennę to biegnąc wolniej pierwszą połowę i próbując przyspieszyć na drugiej na tym demonizowanym 16km odpadnę i nic z założeń nie wyjdzie. Gratki dla Piotrka. Pobiegł na 1:48 i coś tam jeszcze :) (to jego życiówka nie jest, w Kościanie zrobił 1:33:33)
Zaraz za metą.  

Ten medal ma CYKONIE :) i się błyska!
No! Jest radość :) 3,5kg mniej i jakie efekty! :)





* wynajdę Wam zdjęcie skaczącej Matki i wrzucę na Fejsa. 


2 komentarze:

  1. E no, maraton wcale nie jest taki nudny. Przez drugą połowę zastanawiasz się po co Ci to było. Ale też zaraz za metą zastanawiasz się, gdzie i kiedy kolejny ;-)
    Rzecz jasna gratuluję życiówki, oczywiście :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe, coś w tym jest! ja jeszcze Poznania w październiku nie przebiegłam a już mam plany na wiosnę :P

      Usuń