Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

23 marca 2014

Maniacka i dzisiejsza zupa z trupa

Bu.... życiówki nie było. Nie było też złamanych 55 minut na Maniackiej Dziesiątce. Zabrakło tylko 88 sekund. Wszystko przez ten $&%$@# zegarek (no i przeze mnie oczywiście). Kasi szef kazał jasno: biegnij maks w tempie 5:20 a min. w tempie 5:30. Jasne? Jak słońce. A, że zegarek mamy jeden w rodzinie to przed każdymi wspólnymi biegami toczy się w zależności od naszych nastrojów licytacja lub wojna podjazdowa. BSBM wytoczył argumenty najcięższe, mówiąc, że bez zegarka nie złamie 40 minut bo to będzie bieg w tempie gorszym niż dyskomfort. I zegarek jest mu niezbędnie konieczny. No dobra, srać! Biegnę bez zegarka. Z biegu na który najbardziej czekałam właśnie pod kątem bicia życiówki o owej życiówce miałam zapomnieć. 
Matka Matki, czyli Babcia Marysia dzień przed Maniacką wsadziła mi w kieszeń zwitek banknotów. Wymacałam go dopiero jak wracałam ze Starszym do domu. Taaaa... ponieważ nie była to jakaś porażająca kwota to zawróciłam auto (btw: nie chcecie 12letniej Zafiry?) w kierunku najbliższego Decathlonu. Na bieganie.pl "owy" zegarek opinie ma hmmm... dobre (???WTF???) także zakupiłam. "Owy" wrócił ze mną do domu a pokazałam go dopiero Bardzo Szybko Biegającemu Mężowi późno wieczorem, żeby krócej krzyczał. :D W sumie to odsapnął, że nie będę mu głowy o zegarek suszyć. Rano go skalibrowałam i ruszyliśmy na start. Ja cała podjarana w głowie miałam wizję jak wbiegam na metę a na zegarze pokazuje się 54:59, myślę sobie jest zegarek i w miarę dobrze jestem przygotowana. Polecę! 
START! Lecę... po 300 metrach mija mię Szwagierosa "Heeeej Kasia! To ja lecę!!!!" I  faktycznie poleciała... a ja sobie biegnę dalej... 
"OWY" pokazuje czasy na poszczególnych "laptimach" 1km : 5:14; 2km: 5:27; 3km: 5:23; 4km: 5:23; 5km: 5:26; 6km: 5:25; 7km: 5:33; 8km: 5:33; 9km: 5:25; 10km: 5:22 myślę sobie jest ZAJEBIASZCZO!!! HEHE! dobre tempo, dobrze oddycham, nie sapię... loooz ;) i wbiegam na metę a na zegarze coś koło 58min... O co cho? Oto, że jak dostałam sms'a to się okazało, że Maniacką zrobiłam w 56:27! 
Zegarka już nie mam. O 10 w niedzielę stałam już pod sklepem. Chciałam zareklamować, ale woleli zwrócić mi gotówkę bez szemrania. KURTYNA! 

Mąż nabiegał życiówkę: 38:22, Szwagierosa pobiegła na 50minut (no pocisnęli ostro) a ja jak zwykle taki nieudacznik co to nawet 55 min złamać nie może. Ale looooz :) biegło się super - czułam się niczym wielbłąd: piach mimo okularów został wtłoczony przez masy wiatru do moich oczu a grad podszczypywał mnie w poślady* :)

Taki ze mnie nieudacznik, że nawet mnie nogi nie bolały ale ramiona i łopatki...  <LOL> 

Biegnie na stację lokomotywa, ciężka ogromna i  pot z niej spływa...
Sama jak patrzę na to zdjęcie to się śmieję... bardzo poprawia humor... pośmiejcie się i Wy :)

Jo, Szwagierosa i BSBM (gdzie oni się tak spieszą????) :D 


No... a dziś stało się to co nigdy do tej pory się nie stało... Wróciłam taksówką do domu z treningu. 

Miałam zrobić spokojne długie 14km, trasę sobie w głowie policzyłam, a, że BSBM biegł dzisiaj Ice Mat Półmaraton w Ostrowie Wielkopolskim (QWA! Jak moża przebiec 21,097 w 1:24???? No szacun) to znów zabrał Garmina a mnie przyszło biec z telefonem i Srendomondo. Biegłam ze Srendomondo i na wielkiej krzyżówce nie włączyła mi się pauza jak czekałam na światłach. Więc wygramoliłam go z przepastnej bluzy i duszę. Ruszyłam i duszę... biegnę i słyszę: "time coś tam coś tam pause" aaaa!!! wyciągam telefon z przepastnej bluzy w biegu i duszę... chowam... i znów w biegu słyszę"...PAUSE" I takim oto sposobem na przestrzeni ponad kilometra ubiegłam może 300metrów (wg. Srendomondo) Na koniec zadzowniłam do BSBM, który był w drodze do Ostrowa i zamieniłam się w rzeźnika płacząc i rzucając mięsem of kors. Jak się ogarnęłam zaczęłam dalej biec to po 1,5km ciągle było mi zimno, czułam się zmęczona, wkuziona i generalnie źle mi było. Cofnęłam się na postój taksi i podwiozłam się pod dom. 

Litość chwyciła za serce męża mego po tych moich dzisiejszych przygodach, obiecał, że Poznańską Połówkę pobiegnę z zegarkiem. Nawet chciał zamienić się w kicaja i pobiec ze mną na 2:00 (co się porobiło???? on mnie chyba musi kochać, że takie głupoty gada)

Jestem ciekawa co napisze mi w mailu Kasi Szef bo ten trening miałam mu zraporcić. Oj będzie zły Kasi Szef za słabą moją głowę... 










*nie wiem czy wielbłądy mogą być podszczypywane przez grad na pustyni.


,

2 komentarze:

  1. Kasia, napisz mi na maila coś o tej Zafirze :) qbakrause@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny wpis:) gartuluję wyników:)

    OdpowiedzUsuń