Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

15 lutego 2014

O tym, że w pracy fajnie jest bo nie mam czasu myśleć o czekoladzie :D

Nawet o dzieciach nie mam czasu myśleć. Czasami tylko jak błyskawice przelatują mi jakieś dzikie myśli czy niania eM. jeszcze żyje skoro się tyle czasu nie odzywa? 
Tak więc Matka rzuciła się w wir pracy a do tego towarzystwo w pracy jednym słowem no ... ekhm.. no zajebiste no, więc pracuje się wybornie wręcz. Nic na to nie poradzę, że swoją pracę lubię. Może czasami męczy człeka, że pada na pychol ale lubię. Koniec! Praca jest do pracowania a nie do mówienia o niej :D (to złota sentencja mojego BSBM - zawsze mi tak mawia jak dzwonię i pytam "co w pracy?")

O czekoladzie nie myślę... a w ogóle to powiem (napiszę) Wam coś... 

Na początku stycznia poszłam do specjalisty od zaburzeń odżywiania (tak, do psychologa), pomyślałam, że może powie mi coś cennego, udzieli jakiejś rady czy wskazówki... Teraz, po ponad miesiącu czuję się przez niego oszukana. I to grubo. Po krótkiej, 45 minutowej rozmowie dostałam skierowanie na roczną terapię (za naprawdę kupę kasy 4 spotkania w miesiącu po 80zł = 320zł x12mc = 3840!!!!) i skierowanie do psychiatry po psychotropy. Noż jasny gwint ale kogoś zdrowo tu pogięło. Z diagnozą: "głęboka depresja" WTF? Jak czytam w mądrych księgach (ICD 10 i DSM IV [takie księgi co to wszystkie choroby są tam sklasyfikowane]), to może naprawdę mam jeden objaw (a, żeby być chorym trzeba mieć min X w określonym czasie). Jak to powiedziałam BSBM to padł... a jak powiedziałam mu, że Pani Psycholog stwierdziła, że ja będę się jeszcze objadała latami nim się z tego wyleczę to już był to hit roku (ALBO RACZEJ KIT) Od tamtego dnia nie tknęłam słodkiego ani nic w stylu biszkoptów czy chrupek kukurydzianych. Można? Można o tym nie myśleć? Widać nie jestem, aż tak chora... Za zaoszczędzone pieniądze coś sobie kupię :) Może te nowe piękne Nike Flyknit Lunar 2 co to na wiosnę wychodzą w takim pięknym pomarańczowo-fioletowym wydaniu :) Podsumowując: o słodkim nie myślę, nie rodzę w głowie jakiś wizji, że słodkie to zuo największe. Ono sobie jest a ja go nie chcę. Maraton sam się nie przebiegnie. 3 kg już za mną. Waga stoi po jakiś dziwnych wahaniach na początku ale spoko loko. W końcu ruszy. Boczki wystają z portek ale już nie sięgają kolan. Kasi Szef wie co robi. Ustalił mi program treningowy a ja czuję się jakbym skakała na bungee. W głowie miałam dotychczas jakieś takie chore przekonanie, że trening to jest dopiero po 10km, nie ma przyspieszeń w stylu "zrób 5km po 5:50" (no dobra będą przebieżki niebawem) a OWB mam biegać w tempie 6:20-6:30 (co mi za cholerę nie wychodzi bo przyspieszam i nie umiem zwolnić). Ale się staram. Dziś lenia zwalczyłam i poszłam klepać te 6km w  tempie 6:20... To takie tempo na spalanie raczej... 

podsumowując: 
Mimo paskudnej pogody BIEGAMY, mimo pracowego znudzenia PRACUJEMY a w domu lulamy, tulimy i zabawiamy by wieczorem móc BIEGAĆ! (wyprasować można w nocy :P hehe)

4 komentarze:

  1. A może psycholog Cię podszedł i tak nastraszył depresją i kosztami terapii że sama się wyleczyłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale z czego miałabym się wyleczyć sama? Ze stanów rzekomo depresyjnych? (to choroba jak każda inna i jeżeli już jest to nie da się ot tak samemu sobie z nią poradzić) Zresztą po co miałby straszyć? Żeby chyba zarobić tylko. Poza tym Pani psycholog jest prawdopodobnie specjalistką w swej dziedzinie i nie sądzę, że zachowała się tak hmm nieprofesjonalnie. Wręcz byłoby to nieetyczne. Chociaż Pani próbowała mi sprzedać swoją książkę o anoreksji w śród nastolatek (zabij, ale tytułu nie pamiętam - było coś z anoreksją i nastolatkami) - więc w sumie wszystko możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale miałaś pecha z tym psychologiem... Niestety, w tym zawodzie, jak i w każdym innym głąbów nie brakuje... A diagnozy stawia się raczej bardziej ostrożnie, a nie tak od razu z grubej rury... Na wagę nie patrz, ale zacznij robić wymiary swojego ciała. Robiłaś może interwały? Bo prawda jest taka, że organizm do zwykłej aktywności aerobowej szybko się adoptuje. Ja mogę sobie trzaskać co tydzień dystans półmaratonu, ale niewiele mi to da już niestety... A po interwałach można bardzo ładnie stracić tłuszczyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Interwały nie ukrywam... nie są moją ulubioną jednostką treningową. Ale mam przebieżki a to takie spokojniejsze interwały, mam też odcinki szybsze i wolniejsze także mam zmiany natężeń. Dlatego zapewne szczupleję. ;) Pani psycholog jedną rzecz zrobiła dobrze. Tak mnie wkur*zyła, że naprawdę nie jem słodkiego.

      Usuń