Co się porobiło! Nie mam czasu na skrobnięcie niczego sensownego i nie dlatego, że przed świętami zamelinowałam się w kuchni ale dla tego, że BSBM wrócił na Święta już kilka dni wcześniej i dał mi szansę na porządne rozbieganie! Od zeszłego czwartku zrobiłam już troszkę ponad 50 km! Żaden makowiec mi nie straszny ;) Dziś nawet trzasnęłam naprawdę powolne 12 km w drugim zakresie tętna - na spalanie. Jest przewspaniale. Oczywiście widok okrągłej baby w getrach ciągle wzbudza sensację nie lada - nie zawsze pozytywną- o czym przekonałam się dzisiaj jak czekałam pod blokiem, aż szanowny Pan Garmin złapie satelitę.
Idzie dwóch mężczyzn takich w moim wieku.
"Ale jesteś gruba" rzekł jeden. I obydwoje wybuchnęli dzikim chichotem.
Na to ja, ostoja wyrozumiałości dla matolstwa: "Bardzo się cieszę, że w Święta poprawiłam Wam humor". Uśmiechnęłam się i pobiegłam. Skonfundowali się chłopcy przez moment i rezon stracili a potem brzydką wiązkę puścili. Szkoda, że są ludzie tak niekulturalni - naprawdę nadziwić się nie mogę (w sensie, tej brzydkiej wiązki na końcu).
W sobotę 14.12 zorganizowałam na Fejsbuczku Pierwsze Wirtualne Spotkanie Biegowe z cyklu Mamuśki Biegają. Biegły dziewczyny z różnych miast Polski! Fenomenalne to było uczucie, że gdzieś tam, jakaś mama wyszła na chwilkę i robi coś dla siebie tak samo jak my tutaj :D
W realu dzielną okazała się Joua. Wydreptałyśmy w sumie około 5 km (w sensie, że ja po Joasię, potem razem ponad 2km i ja do domu). Zajęło nam to około 50 minut. Bo po zakończonym wspólnym bieganiu stałyśmy na ulicy i gadałyśmy. Odpuszczam Wam Matki jeszcze w najbliższą sobotę, ale zacznę Was cisnąć po Nowym Roku! Już nie będzie wymówek, że przeziębicie się na Święta :D
No i wiecie co się stało? Matka to zepsute auto opyliła. A co miało być kupione za pieniądze ze sprzedaży turkusowego złomu?
Dadam! W tym roku prezent Matka znalazła nie pod choinką. Raczej choinka była pod prezentem. Cudna BH Fitness F2W przyjechała dzień przed Wigilią. Ile BSBM naklął się pod nosem skręcając ją - to jego. Ile się na stękał: że wielka, że za duża, że bez sensu bieżnię w mieszkaniu, że po co, że dlaczego i czy mniejszych nie było... to też jego. Melisę mu sparzyłam wieczorem i chłopak się wyciszył trochę :) w sumie to tak niby kręci nosem, ale chodzi dookoła, pogłaszcze ją, wejdzie, potrupta :D
Będą interwały i podbiegi w zaciszu domowego ogniska. A jak już BSBM wróci z tej delegacji to sprzedam ją za pół ceny. Wielu biegaczy na bieżnię psioczy, ale ma ona jakieś tam plusy. Technika biegu jest inna (bo to bardziej przekładanie nóg niż faktyczny bieg), ale dla osób nie mogących wyjść pobiegać to w gruncie rzeczy sensowne rozwiązanie. Nie mam zamiaru trzaskać na niej długich wybiegań bo no nie ukrywajmy - to jest monotonne. Radia nie puszczę ani tym bardziej słuchawek do ucha nie wsadzę, bo muszę nasłuchiwać czy z pokoi potworów dochodzą jakieś niepokojące dźwięki. Szala goryczy została przelana właśnie jakoś w tygodniu poprzedzającym Święta Bożego Narodzenia, kiedy to dzieciorki znów miały rzut chorobowy i jak mąż na weekend zjechał byłam tylko na owym Maminym Spotkaniu Biegowym bo musiałam w pogotowiu czuwać nad rozłożoną dzieciarnią. Nie da się biegać przy tak niesprzyjających okolicznościach.
A ja biegać muszę. Mogę i chcę.
To tyle na dziś. Koniec nadawania!
Kochani na ten poświąteczny czas dobrych chwil, dobrych rozmów, dobrych dni!
* miał być wątek ów "przedświąteczny", ale nie skończyłam na czas.
A jakbyś chciała kolejną Matkę Biegającą skaptować, to od niedawna mam jedną w domu :-)
OdpowiedzUsuńA bieżnia prześliczna!
a wiesz, że myślałam nad Twoją Matką w sensie Matką Twoich córeczek :P Mieszkamy w końcu niedaleko siebie :P
OdpowiedzUsuń