Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

30 grudnia 2013

2014 przybywaj!

2013 - To był niewątpliwie najlepszy rok mojego życia. Skończyłam być w ciążach ;) No nie lubię być w ciążach. Ciąże mnie ograniczają fizycznie strasznie. Koniec leżenia plackiem! Działamy!

A tak na poważnie to mimo ogromnego zmęczenia 2013 przyniósł mi dużo radości. I z dzieciaków oczywiście ale i z biegania. Zdefiniowałam siebie na nowo dzięki czemu nie zamieniłam się w monotematyczną zapyziałą babę. Moje jakże szalone przemyślenia docenił Runner's World  - w najnowszym numerze po raz kolejny. Nawet zdjęcie jest - to i facjatę Matki możecie zobaczyć ALE UWAGA! nie wyglądam tak w rzeczywistej rzeczywistości - twarz na owych zdjęciach promienieje blaskiem i gładkością a ciało jest takie zwarte - to drugie to wynik kombinezonu, który jak przyodziałam pod biegowe ciuchy to mnie zwarło tak w sobie, w Matce. 
A wracając do bilansu:
+ Dzięki bieganiu polepszyła mi się kondycja. Jasne? Jasne.
+ Poznałam naprawdę fantastycznych biegających ludzi. :) Tych wirtualnych też. Człowiekowi od razu lepiej jak wie, że na świecie są większe świry od niego samego. :D
- Nie przebiegłam maratonu. Naprawdę nie wiem czy ten fakt zaliczyć do plusów czy do minusów. Poznański Maraton byłby taki na hop siup hurra. Czy każdy musi te maratony biegać? Mam wrażenie, że teraz każdy biegający biega maratony (może w najbliższym biegowym otoczeniu tak mam i dlatego mi się tak wydaje). Są dni kiedy mam chandrę i wytykam sobie wszystkie moje ułomności, łącznie z tym, że przez to, że jestem jaka jestem, tego maratonu nie pobiegłam i nie jestem takim pełnowartościowym biegaczem...ale to zdarza się rzadko. Na szczęście! 
- Nie schudłam tyle ile bym chciała. W sumie od wagi z którą zaczęłam 5 lutego biegać zeszło 11kg z czego przyszło 2. Na minusie 9kg! Cały czas brakuje 20 do wagi startowej Fitzgeralda! No ale zabierzcie alkoholikowi ćwiarteczkę o poranku... niemożliwe prawda?

Czytam te dwa ostatnie myślniki, wracam do pierwszego zdania... i coś mi tu nie pasuje. Wpierw piszę, że to był najszczęśliwszy rok w moim życiu a na tych podpunktach widać totalną klapę. Dochodzę do wniosku, że sam fakt biegania daje mi wystarczającą ilość radości. Poza tym przy dzieciakach nauczyłam cieszyć się z naprawdę banalnych rzeczy. I nie piszę tego jako męczennica. Radość sprawia mi wyjście samej po zakupy, albo możliwość poczytania w spokoju książki! (ostatnio trylogię Stiega Larssona łyknęłam w 8 nocy) No i bieganie. Czysta radość - ale już pod domem jak kończę. ;)

A co przyniesie 2014? Maraton! :P
Zmiany, zmiany, zmiany... Matka od lutego wraca do pracy. Już nawet na poświątecznych wyprzedażach zakupiłam sobie odpowiednie kanty i kołnierzyki. Będzie się działo... 
BSBM do października 2014 przebywa na delegacji.
oj... będzie ciężko.... Zawieść małego do przedszkola, pracować, odebrać z przedszkola, nakarmić 2kę, wykąpać 2kę, nakarmić 2kę, uśpić 2kę, zrobić trening na bieżni...zjeść coś innego niż pół kg wafli wieczorem. 

Biegowe plany:
15.III - Maniacka Dziesiątka
6.IV - Poznański Półmaraton

15.06 - albo Półmaraton we Włocławku albo Maraton Mazury (chyba, że będzie w innym terminie, cały czas z BSBM myślimy)

W Berlinie mnie nie chcą a biec w Maratonie Poznańskim nie chcę ja. Warszawa mnie nie kusi (ani Orlen, ani Maraton Warszawski), Kraków jest w maju co może być męczące (pogoda - nie dziwcie się - co innego biec polną Mazurską drogą a asfaltem) Wrocław? hmm? Kto wie? Dębno - wcześnie, Łódź - to Łódź. Kiedy indziej. 
Rzymskie marzenie muszę odłożyć na kolejne lata. Kocham to miasto i bardzo bym chciała tam pobiec. BSBM niekoniecznie więc muszę uzbierać po prostu pieniądze i dać mu w prezencie pakiet startowy. 

Na pewno się nie uda bo brakuje gotówki ale bardzo wiercę dziurę w brzuchu BSBM o Maraton w Ljubljanie 26.10.14. (może znów znajdzie jakiś samochód na sprzedaż?) W Ljubljanie mieszkałam trochę czasu na studiach i mam do tego miasta wielki sentyment. Stolica Słowenii jest piękna - jak i cały kraj. Chciałabym tam pojechać na urlop z całą rodziną i objechać wszystkie znajome okolice raz jeszcze :) Zjeść pieczone kasztany, pojechać na wybrzeże, pojeździć po winnicach i zatargać dzieciaki w Alpy Julijskie. Tylko, że tam drogo strasznie. (hahaha! Właśnie przeglądałam twardziela w poszukiwaniu jakiś zdjęć z mojego pobytu w Słowenii co by Wam pokazać piękno tego kraju, ale niestety wszystkie zdjęcia są  jakieś takie nieostre ;) :D )

Obejrzyjcie sobie promo Słowenii z przed kliku lat. Mnie zawsze rusza za serce ;) 




Zatem Kochani! Dużo Miłości w 2014! I biegania!


4 komentarze:

  1. Ach, Ty moja idolko��:-D To prawda, dla mnie to tez byl piękny rok! I zaczelam biegać.... I mam dwa starty za sobą... I apetyt na jeszcze:-D Dobrego roku!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To się spotkamy na mianiackiej i w półmaratonie. Ja też mam 2kę i też pracuję, gotuję, karmię, odbieram z przedszkola i przy tym wszystkim biegam. A co, można !

    OdpowiedzUsuń
  3. Wprawdzie ja "biegam, bo nie lubię" ;/ i nie mogę polubić a wróciłam do tego po urodzeniu swojego pierwszego (mam nadzieję, nie jedynego) dziecka, ale szukam właśnie takich motywacji i pozytywnych osób jak Ty!

    Jedno dziecko to pestka- więcej czasu, niż trójka, ale nie mogę pływać i jeździć na rolkach albo łyżwach, bo to musiałabym robić już sama a nie mam pomocy i wszędzie muszę zabierać małą (za 2 tyg. skończy rok). Dlatego zaczęłam z nią biegać już jak leżała w gondolce... :]

    Teraz 2-3 x w tyg. jak mąż wróci z pracy wypuszczam się w teren sama. Też jestem przy kości a byłam szczupła i wysportowana. Po ciąży zachorowałam na nied. tarczycy i mam naukę pokory od życia.

    Ciężko mi się biega z obecną wagą. To mnie jeszcze bardziej zniechęca i powoduje, że nienawidzę biegania. Dźwigam też ciężary- jak przed ciążą, żeby odbudować masę mięśniową.
    Mam za sobą insanity i jestem w połowie Body Beast a następne będzie P90X itd.

    Dobrze, że jesteś, bo wyciągasz ludzi z dołka :) Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja nie biegam maratonów ani pół ;) w marcu sobie strzelę 10 pierwszą ale tylko po to że potrzebowałam kopa w dupsko aby zwiększyć dystans biegowy a jak już pobiegnę (i dobiegnę mam nadzieję:P) to głupio będzie zmniejszyć kilometraż ;) tak więc biegam bo.... hmm sama nie wiem, może bo lubię??

    OdpowiedzUsuń