Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

21 listopada 2013

KaBoom! KaBoom! Czyli wielkie PODSUMOWANIE

Biegam od 2008 roku. Pierwsze kilometry pokonywałam w trampkach z CCC. Pierwsze buty kupiłam za pierwszą wypłatę - a w zasadzie za stypendium stażowe. Były to adidasy Adidasa "pseudo" amortyzowane... biegałam i fitnessowałam się w nich do 2012 roku z przerwami na ciąże. W końcu poodpadały im bieżniki. 

Dzień 23 stycznia 2013 był dniem wielkiej zmiany w moim życiu. Z jednego dziecka w domu zrobiły się dwa. Urodziłam Idalię :). Podczas porodu, między dawkami gazu rozweselającego i głupiego Jasia krzyczałam na lekarza: "tylko tak, żebym mogła biegać!!! Bo ja w kwietniu mam półmaraton!!!". Nie wiem na ile Pan Doktor na serio te moje wrzaski traktował, ale się tak pięknie spiął, że już 5 lutego poszłam na pierwszy marszobieg. 


Od tego czasu zaczęłam biegać "na serio". Tempo było zabójczo żółwie. Dacie wiarę, że pierwsze kilometry robiłam w tempie około 8min/km???? I nie maszerowałam a dżogingowałam. Pyk, pyk, pyk, pyk.. leci jak rakieta 91 kilo :) I tak doleciała na Maniacką Dziesiątkę, czyli najszybszą wiosenną dziesiątkę w Poznaniu. 
1:05 i coś tam :) Słoniątko też może i nie jest ostatnie :)
Muszę dodać, że na Maniackiej ważyłam już 86kg. Był to czas intensywnej diety. Ale nie dałam rady. Na otrębach i sałacie nie da się długo i intensywnie funkcjonować. Do kwietnia zjechałam 11kg do wagi 80.00 lecz potem, przy normalnym jedzeniu waga nie spadała, tylko stała w miejscu. A, że moje zachowania jedzeniowe podchodzą pod jedzenie kompulsywne od tego czasu do DZIŚ moja waga szaleje. 

Dalej było lepiej i dalej. 7 kwietnia. Poznański Półmaraton. 11 tygodni po porodzie. BEZ ŻADNEGO POSTOJU. 2:22:11 :) Było ekstatycznie :)
Jest ekstaza na twarzy, co nie?

 Późną wiosną, praktycznie cały maj, walczyłam z kręgosłupem. Dzięki osteopacie i fizjoterapeutce od tego czasu funkcjonuję bez zarzutu. Cały czas wzmacniam mięśnie pleców, co by lepiej kręgosłup trzymały i jadę dalej. :)

W międzyczasie była Dziesiątka Szpota. Biegłam ją z Paulą (tą od kostki w kawałkach). Nabiegałam około 1:01:41. 
no wiadomo, że to nie ja ta ładna laska po lewej ;) :) to Paula ;)


CZERWIEC = DOLINA, KRYZYS, DEMOTYWACJA no dół jak huuuu. 

W lipcu były upały a sierpniu ... co było w sierpniu (zagląda do wpisów w sierpnia)... a 2 gleby były na bieganiach. Było jaranie się Nike Flyknit Free 5,0 i bieganie po plaży. Generalnie cały czas trwał kryzys. Nie mogłam dupencji podnieść i mierzyć wyżej, aż do września. We wrześniu wygrałam pakiet na Poznań Maraton i zaczęłam no naprawdę biegać. 300% objętości treningowej z sierpnia zrobiłam we wrześniu. Było bosko i wspaniale i naprawdę bym się na ten Maraton w Poznaniu uwzięła, ale no wiecie sami jak było. We wrześniu nie udała się Piła. Bo... bo było za gorąco, bo za mało biegałam przez wakacje i dupencja mi urosła  bo... bo... bo... bo nie dałam z siebie nawet 100% bo jestem CIENIAS! i tyle!
Matka jaka jest każdy widzi :-)

Październik przechorowałam a teraz to wiecie, że był Kościan, i, że było niby lepiej. 
Tu z Esterą :) Ale fajnie było! :)

Całe szczęście skończył się sezon szamotania ze samą sobą. Wiem co chcę zrobić ze sobą od Grudnia, wiem jakie mam założenia. Niestety nie wyobrażam sobie biegania tylko od czwartku do niedzieli (bo Bardzo Szybko Biegający Mąż jest w tej delegacji no).  Oświadczam to przed Wami, że zbieram na bieżnię. Taką domową (Mężu! Będzie stała tam gdzie deska do prasowania). Ania Pawłowska Pojawa (ANIU DZIĘKUJĘ!!!) podrzuciła mi kilka linków w temacie, które po wnikliwym przestudiowaniu bardzo rozjaśniły mi temat. Nie uciągnę bez tego sprzętu. Nie jestem wstanie przygotować się dobrze nawet do połówki biegając 3 razy przez 4 dni. No bo jak? Pon., wt., śr, cisza/dywan a w czwartek co? 10? w piątek co? 12? w niedziele co? interwały (no ale to max 8 x 400m + rozgrzewka) czy podbiegi??? No nie widzę tego w ogóle! Przy interwałach i podbiegach nie będzie czasu na długie wybieganie. A takie 3 dni przerwy i jebs 15 to zamordują moje stawy. Bieżnia będzie do krótkich treningów.  Będzie Szaruk Kan na ścianie z rzutnika, bollywodzkie aktorki będą interwałowo kręciły biodrami a ja będę robiła te nieszczęsne 8x400 :-D . No powiedzcie, że zacny plan wymyśliłam :)

ps. Mężu Ty wiesz, że ja wszystko potrafię sprzedać. Kiedy wrócisz za rok z tej delegacji sprzedamy tą bieżnię. Nie martw się tym, że to spore... wszak Ciebie więcej w domu nie ma jak jesteś. Jak będzie psuło Twoje, mój Mężu poczucie estetyki to przykryję ją jakąś piękną chustą do noszenia dzieci :) Wszak kółeczka ma i można ją przenieść ...gdzieś.... 

2 komentarze:

  1. Cholibka, źle ze mną... Jak przeczytałem "Wszak kółeczka ma...", to w pierwszym momencie pomyślałem, ze chodzi o chustę kółkową. Ale kółkowe przecież nie są na tyle duże, żeby bieżnię przykryć.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas w domu chust dostatek - kółkowych także. W razie "wu" zrobi się patchworkową chustową narzutę...

    bte: wszystko wspaniale tylko skąd wytrzasnę 3 klocki (i nie piszcie mi, że z pudełka z klockami Starszego bo Was zbanuję :P)

    OdpowiedzUsuń