Szał biegowy we wrześniu mnie ogarnął totalnie... zakupowy również :) W prezencie za pięknie wybiegane 150 kilometrów postanowiłam kupić sobie coś "lepsiejszego". Bardzo zadowolona po sezonie letnim z użytkowania koszulki Nike z tkaniny Dry Fit zakupiłam podobną tyle, że na długi rękaw. Jest rewelacyjna. Reklamować jej nie trzeba. Rozdźwięk między jakością "decathlonową" a Nike jest spory. Naprawdę dobrze odciąga wilgoć. Dobrze się układa - nawet na dużym ciele ;) hehe :) nie opina, nie ciśnie, a z kolei, mimo, że to "L" nie wisi jak jakiś worek - no skrojona jest rewelacyjnie. Na mankietach posiada otwory na kciuki, przez co można sobie ugrzać dłonie (bo na rękawiczki jeszcze nie czas).
Poszalałam też i zafundowałam sobie pas biodrowy Salomona. Nie jestem jakąś specjalną fanką biegania z pasem, ale na maraton, gdzie pijalnie rozstawione są co 5km pas wydaje mi się koniecznością (w moim biegowym przypadku). Fajnie sobie łyknąć jak się chce pić, tak na 23 kilometrze np a nie dopiero na 25.
Mąż ma większe doświadczenie w bieganiu z Pasem i (po tym jak opadły negatywne emocje w związku z moimi zakupami - nie moje emocje :D ) zabrał Salomona na długie, niedzielne wybieganie - wrócił zachwycony. Twierdzi, że w ogóle go nie czuje, a symetrycznie rozłożone bidony idealnie rozkładają swój ciężar, do tego pas z tyłu jest szeroki i dobrze się dopasowuje a z przodu pasek na rzep jest węższy niż Kalenji, przez co nie uwiera. Pas posiada też pakowną kieszonkę. Zmieszczą się w niej chusteczki, mój srajtfon, 3 żele i 20zł (na taksówkę) - na maraton doładuję sobie tam jeszcze czekoladę... wróć ;) tylko mp3kę :) czekolada będzie po :) w nagrodę :).
Jak emocje w domu już opadły, Mąż mój drogi zabrał mnie w ubiegłą sobotę do Parku Handlowego, żeby powdychać świeżego, klimatyzowanego powietrza, popatrzeć na przepiękne wystawy i ... po przymierzać Schock Absorber'y czyli najbardziej pancerne staniki. Zadanie zrealizowane! Najważniejsza część bielizny zakupiona. Od niedzieli pokonałam w nim już 30km (tak... piorę go... spokojnie) i naprawdę spełnia swoje zadanie. Trzyma biuścicho nie obcierając.
A dziś... dziś Moi Drodzy Matka zrobiła deal roku. Sprzedała ukochaną chustę do noszenia swej córki i udała się ze zwitkiem banknotów do Sklepu Biegacza...
Nike Pegasus 30+ |
Decyzja ta była bardzo przemyślana. Kilkanaście par butów było przymierzone. Pan Muślewski dzielnie Matce kilka dni z rzędu podawał coraz to nowe modele do przymierzenia. Czy jestem do nich w 100% przekonana? Sama nie wiem. Na 99,00% tak. Po tym długim wybieganiu, kiedy to miałam na nogach Brooksy zauważyłam, że zniknął ból biodra. Brooksy jednak okazały się na tak długie wybieganie za wąskie i kiedy noga spuchła obtarły moje śródstopie po bokach niemiłosiernie. Pegazy są zdecydowanie szersze. Są też zdecydowanie solidniej amortyzowane. Czy biega się mi lepiej niż Skorach? Sama nie wiem. Na pewno biega się inaczej. Im dłużej się zastanawiam dochodzę do wniosku, że w ogóle nie można biegania w tych butach porównywać. Skora i Pegasusy stoją na biegowej półce na przeciwległych końcach. Kupując je, szukałam buta, który będzie miał amortyzację (oczywiście będzie odpowiednio szeroki) i jakieś wsparcie, tylko pojawiło się pytanie na które nawet ja sama nie potrafię sobie odpowiedzieć. Gdzie jest ta granica niezbędnej dla mnie amortyzacji. Czy delikatny Puma Faas 300 (tudzież inny Faas lub but z delikatną amortyzacją) wystarczyłby na zniwelowanie bólu biodra i wybaczenie błędnego ruchu nogi? Czy może sam spadek pięta-palce (np. w New Balance Minimus) już by wystarczył? Nie wiem... Kupiłam Pegazy bo nie chcę się dowiedzieć, że jednakby nie wystarczył...
Pegazy mają dziś wybiegane tylko 6km i na razie poza tym, że są wygodne i pianka pracuje, nic o nich więcej powiedzieć nie mogę. Nic też nie boli... dobry znak :)
Dla jasności - cały czas twierdzę, że bieganie naturalne jest najlepsze!!! Ze Skor nie rezygnuję, jednak będę w nich robiła treningi o umiarkowanym tempie i umiarkowanym dystansie, oraz w okresie między sezonowym.
Ja obecnie biegam w Nike Pegasus 29 Trial. Już przebiegłem w nich w sumie około 200 km. Głownie biegam po asfalcie i swietnie się sprawują. Wcześniej biegałem w NB 629 i niestety po 3 dniach biegania bolały mnie piszczele. Po zmianie na Pegasusy nie mam już takiego problemu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDaleko mi do "profesjonalistów" więc zaczynam w marce Crivit z Lidla i wiecie - dają radę
OdpowiedzUsuńAch zakupy to to co lubimy najbardziej ja nigdy nie przypuszczałam, że będę się cieszyć z kupna butów sportowych ;)
OdpowiedzUsuń