O Night Runners'ach większość już słyszała (a na pewno biegacze z Warszawy, Płocka i Poznania). Inicjatywa biegowa zacna - nie powiem - szkoda tylko, że akurat ja z Grunwaldu do ich miejsc spotkań mam daleko i nie zaryzykuję wyprawy na drugi koniec miasta by w trakcie pokonywania 5km odebrać telefon od BSBM w stylu: "szybko wracaj, dziecior nie śpi i wyje". W każdym razie z inicjatywą się utożsamiam bo większość treningów robię właśnie w wieczornych godzinach.
Do czego zmierzam - kilkanaście dni temu, na Facebookowym profilu NR pojawił się skromny konkursik. Nagroda: Pakicecik na Poznański Maraton
Zadanie: Udokumentować przebycie 10% dystansu maratońskiego
Zwycięzcy: Kolega M. i JA - Matka
Numer startowy przypisany. 13 października już niedługo. Cel: 5:15 (tempo każdego km powinno wynosić 7:26km./min). Wiem, że to kosmiczny czas, ale uwzględniam, że po 30km będę zwalniać i przechodzić do marszu. Jak zamknę się w 4:59:59 (tempo każdego km powinno wynosić 7:06km/min) to będzie wspaniale. Wiem, że nie jestem gotowa, żeby przebiec cały, calusieński maraton - może końcówkę uda mi się przetruchtać wolniutko. A zresztą niczego nie zakładam - co będzie to będzie. Walka będzie po 30. Będą łzy, będzie pot i przekleństwa pod nosem - ale spróbuję. Co mi szkodzi. W najgorszym wypadku rozwalę sobie to biodro i odpuszczę marzenia o Maratonie w Rzymie bo bieganiem będę rzygać (przepraszam za dosadność). W najlepszym biodro pozostanie całe. E tam - raz się żyje. Najwyżej sąsiadka ma ukochana zaprowadzi mi w poniedziałek syna do przedszkola.
Poza tym przez wakacje zastanawiałam się intensywnie czy zwieńczeniem każdego sezonu biegowego (tudzież rozpoczęciem) musi być właśnie start w maratonie. Tak jakoś u nas w domu się to utarło. Wiosna - maraton, jesień - maraton. Czy każdy musi ten maraton biec. Czy muszę i ja? Czy każde wybieganie mam robić z myślą o maratonie, który gdzieś, tam kiedyś będzie? Gdyby nie NR to skupiłabym się na treningach szybkościowych, co by zrobić jesienią jeszcze dwie połówki (w Szamotułach i Kościanie) i poprawić wyniki. No ale skoro już ten pakiet mam to go nie oddam. Sprawdzę jak to jest, sprawdzę swoją głowę (bo śmiem twierdzić, że jakąś tam wytrzymałość mam zbudowaną). A do Kościana w listopadzie zawsze pojechać można!
Ps. I proszę o nie zamieszczanie komentarzy w stylu: " Jak można biec 5h, maraton trzeba biec szybciej, przecież jaki to wysiłek biec 5h, tak nie można" itd... bo gdyby wszyscy mieli szybko biegać to ustalono by limit 4 godziny a nie 6. I nie sądzę, że organizator ustala ten limit biorąc pod uwagę tylko tych, którzy szybko zasuwają a na 34km odcina im się dopływa paliwa i jest kaplica. To limit także dla tych, którzy metodycznie, krok po kroku, wolniutko sobie truptają. To czas dla Slow Runners'ów* :) To czas dla Matki. :)
* Wpadłam na pomysł i jadę zaraz do Decathlonu po koszulkę techniczną, na której będzie widniał napis: "SLOW RUNNER" :)
Baj, miłego weekendu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz