Już za mną. Skoro niedzielny świt nastał zapakowałam się z kolegą Piotrkiem do mojej wysłużonej Zafiry i ruszyliśmy na Piłę!
Świetnie było - atmosfera przecudna! Kibice głośni a mieszkańcy Piły gościnni i pomocni! Na trasie ustawili kilka węży ogrodowych i normalnie był szołer!
Biegacz X do dzieci :dzięki za węża dzieciaki!
Dzieci: podziękuj komornikowi!
:D Tak, bo na tyłach jest faaajnie!
To tyle, pośmialiśmy się? Tak? To w takim razie koniec.
Z Matki też możecie się pośmiać bo generalnie założenia (2:14:59) nie zrealizowała i popełniła (cholera jedna wie dlaczego) szereg kardynalnych i rażących błędów, które na pewno choć trochę przyczyniły się do nie zrealizowania założeń. Na pewno, głównym błędem było nie dostatecznie dużo kilometrów w nogach w poprzednich miesiącach. I muszę Wam się pochwalić co za numer odwaliłam. Po 10km przed gastronomią łynęłam żela, żeby móc go na punkcie popić. Dobiegłam do punktu, żel stał w przełyku (mimo, że dobry, taki bardzo płynny) i co zrobiłam? ZATRZYMAŁAM SIĘ! I to był mój gwóźdź do trumny. Całe pierwsze 10km robiłam w takim tempie max 6:29 min/km i miałam idealnie równy oddech, nie czułam żadnego zmęczenia, nogi same niosły. Niestety już nie ruszyłam z takim powerem jakiego miałam wcześniej. Przez kolejne 5km tempo biegu oscylowało między 6:30 a 6:59 i jak tylko próbowałam wrócić do tego 6:29 to jeszcze bardziej zwalniałam. Za gadulstwo też karę dostałam. Dobiegła do mnie kobietka w średnim wieku i tak sobie rozmawiałyśmy. 16 i 17km już zrobiony powyżej 7:00 km/min! Ups! To ja muszę lecieć! Do widzenia, miło się z Panią rozmawiało! I niestety już nie przyspieszyłam. Nie ukrywam, że miałam kryzys (prawie egzystencjonalny - ostatnie kilometry - a ja nie mogłam uwierzyć, że biegnę tak wolno! Nic mnie nie bolało a ja nie potrafiłam zmusić mojego ciała do szybszego biegu!). Na 18 i 19km kilka razy przeszłam do marszu - dlaczego? Nie wiem. Byłam zmęczona - pewnie tak, byłam spragniona - na pewno - ale to powody do marszruty* nie były.
Na 19km, ktoś idzie w moją stronę. O Piotrek, który połówki zwykł biegać na ok. 1:53:00. Co tu robisz? "Czekam na Ciebie!" miło ;) Chciał mnie pociągnąć, bo coś na 15km zaniemógł, ale no nistety nie dało rady! Głuuuupia głowa! Jak wzięłam ostatnie 500metrów przed metą, to aż furczało - jeszcze tylko zbiegłam na pobocze, powiedzieć jednej babeczce, że ma przepiękny wózek (głęboki, taki retro, na dużych kołach i z wiklinową gondolą! Cudo!).
No i dobiegłam!
Piotrek w drodze do depozytu zapytał mi się: "tej, co ty masz z tymi podskokami na mecie?" hehe! no mam :) Tym razem już nie w bok, ale poniosło mnie do góry - będzie ludzkie zdjęcie to wrzucę :)
ps. Piła dostaje wielki minus za kiepskie oznaczenie trasy biuro zawodów - depozyt/szatnie, a jeszcze większy za brak gastronomii na 20km. Całe szczęście, że 19km biegł przez ogródki działkowe- ludzie w wiadrach wynosili wodę dla spragnionych biegaczy.
jak widać progres od kwietnia zerowy - mam nad czym myśleć |
* marszruta - jak dobrze Krzysztof zauważył (co mnie szczerze zdziwiło na początku), marszruta to nic innego jak droga marszu, trasa przemarszu (za jakimś mądrym słownikiem), także ten - no gafa ;) o maszerowanie mi chodziło. (BTW: pytając znajomych wszyscy zgodnie twierdzili, że chodzi o szybki marsz)
http://qbakrause.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńgłowa do góry!
Sprawdź w słowniku, co oznacza "marszruta".
OdpowiedzUsuńI na pewno piszemy, a nie tak jak napisałaś :-)
Na pewno masz rację :) a wiesz, że przez 30 lat żyłam w słodkiej nieświadomości co do znaczenia tego słowa ;)
OdpowiedzUsuń