Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

3 czerwca 2013

Ciało słabe a głowa jeszcze bardziej - czyli VIII Lednicki Maraton (dziennik moich błędów)

Tak w wielkim skrócie można by podsumować tę 7 godzinną eskapadę. 

Generalnie atmosfera podczas biegu była cudowna, wszyscy rozmawiali, śmiali się. Tempo zakładane było około 7.0 min/km, 5 postoi: po 9,3km;11,2km; 8,9km;6,3km; 6,5km i 3,7km (ostatni odcinek na Rybę). Strasznie się zmasakrowałam na prawie półtora kilometrowym podbiegu w Koziegłowach czyli już na samym początku (wniosek: nie mam wytrzymałości). Pierwsze 2 najdłuższe odcinki pokonałam w Skorach (tydzień wcześniej zrobiłam wybieganie 16km i nic mnie nie bolało, łydka była ok), pięknie dbając o technikę biegu i lądowania na śródstopiu (w sumie w Skorach pokonałam dystans półmaratoński) - tyle, że tym razem ucierpiały na tym moje łydki (bardzo bolały, były spięte jakby zaraz miały pęknąć) i tu popełniłam kolejny błąd a nawet może dwa. Mogłam nie biec w Skorach w ogóle (no, ale wszystkie dotychczasowe treningi były w Skorach), albo zmienić je na 2gim postoju, ale ja jestem uparte dziadostwo i postanowiłam, że te 8,9km przebiegnę jeszcze w Skorach (w Brooksach po połówce miałam bąbli co nie miara). I z tego dystansu zrobiłam tylko 3km... bo bolały mnie łydki... towarzystwo w busiku już było, więc zakładając, że nic na siłę i dałam się podrzucić przez kolejne 5km na kolejny 17min postój i tam dopiero zmieniłam obuwie. W obolałe łydki wmasowałam Ibum i ruszyłam dalej... na kolejne 3km. Ból łydek był ogromny... OGROMNY, poza tym nic a nic mi nie dolegało... w mojej głowie zaczęły tworzyć się wizje w stylu: "ee... co się będziesz męczyć"; "przecież pojechałaś z założeniem, żeby zrobić tylko tyle ile się da"; "przecież to ma być  tylko sprawdzenie 'jak to jest' przed przebiegnięciem tego właściwego maratonu" i wsiadłam znowu (BŁĄD!!!!). Kiedy już tak podwożąc tyłek rozleniwiłam się kompletnie, trudniej mi było zmusić swoje ciało do przebiegnięcia jeszcze 6km a potem tylko 3,7 - no powiedzcie sami, to tylko 6km, potem 30 minut przerwy i 3,7- tak naprawdę to niewiele. Powiem szczerze,zabójstwem jest biegnięcie z grupą. Nie można zwolnić, kiedy wydaje się, że organizm tego potrzebuje, nie można przyspieszyć, po prostu trzeba biec... a średnie tempo drugiej połowy było tak około 6:40. Poza tym dość męczące i trudne było dla mnie ruszanie z postoi, a więc już na ostatniej "szóstce" w sumie znudzona, zmęczona i z moimi "przekonaniami w głowie"odpuściłam po około dwóch - trzech kilometrach. Jakiś miły Pan jadący autokarem pyta się co się działo, że znowu zeszłam. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że znudziło mi się już bieganie a poza tym bolą mnie łydki (to była już szósta godzina biegu). Ostatnie 3,7 to był naprawdę pryszcz... niosło mnie jak na skrzydłach bo cel był blisko (nawet zapomniałam o tych bolących łydkach)!

Także błędów było co niemiara:
1)generalnie sam brak przygotowania, przez tą walkę z biodrem i kręgosłupem miałam w maju wybiegane dużo za mało
2) SKORA! Inny but od początku, ewentualnie zmieniony na pierwszym postoju, nie Brooks - jakiś inny, którego jeszcze nie mam
3) za dużo wody (1,5 kubka)  na pierwszych dwóch postojach.. z gulą w brzuchu nieprzyjemnie i ciężko się biegło (zdarzyło mi się na pierwszych dwóch postojach coś przekąsić - na jednym kawałek słodkiej, mlecznej bułki a na drugim kawałek ciasta biszkoptowego - nie wiem czy to też miało wpływ - ludzie jedli ciasta z kremami i ogórki kiszone popijali 7Up'em i dali radę!!!!
4) GŁOWA!!! GŁOWA!!!GŁOWA! Dałam się zwieść aluzjom, które podpowiadała mi moja lewa półkula mózgu - trzeba ją do Maratonu w Poznaniu zmienić!!!! Nie ma co! Gdyby nie ona, na pewno jeszcze bym pociągnęła jeszcze trochę...

5) no i waga... ;) ale to chyba oczywiste ;)

Tak więc jestem na siebie zła, zła, zła... 



ps. zapisałam się dziś na Poznański Maraton - motywacja do pracy musi być (co prawda jeszcze nie mam pomysłu jak złamać 4h, ale coś wymóżdżę!) 



2 komentarze:

  1. Nie bądź na siebie zła Kasiu! Bądź dumna, że dałaś radę! Wyciągnij pokornie wnioski z błędów, ale ciesz się tym co zdziałałaś! Moje BIG FISH gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  2. po pierwsze: jw. po drugie: ja ci buty będę czyścić ty moja motywacjo biegająca ;)

    OdpowiedzUsuń