Nie chcą Matki drzwiami wpuścić to wejdzie oknem... (bo przez kanał wentylacyjny jeszcze się nie zmieści)
Matka do fizjoterapeuty i osteopaty dobijała się od piątku, dziś rano pani recepcjonistka wciągnęła Matkę na listę rezerwowych, po czym zadzwoniła i uprzejmie zaprosiła na wizytę na DZIŚ! Także ten... Biegająca Matuchna znów biegająca... wspaniały Pan D. Mateczkę pouciskał, poskręcał, powyginał i Mateczka jest nówka sztuka ;) :D
Od piątku mogę biegać... tyle, że buciki na naturalne zamienić muszę (niech mi z nieba spadnie 450PLN PLIS!). Amortyzacji i wsparciu, wkładkom i innym cudom na kiju dziękujemy.
Okazało się, że miałam zablokowany staw biodrowo-krzyżowy. Nie od biegania, nie od biegającej masy, nie od powykręcanej sylwetki... nogę musiałam jakoś nie w tym momencie co trzeba wygiąć i się przyblokowało...w każdym razie jestem pod wrażeniem umiejętności Pana D. Poza tym podyskutowaliśmy troszeczkę właśnie o obuwiu stworzonym z myślą o bieganiu naturalnym i w sumie to wszystkie argumenty by biegać w takich butach do mnie przemawiają (już wcześniej je znałam z książki "Urodzeni Biegacze"), ale jakoś nie bardzo widzę się na maratonie w Five Fingers'ach lub sandałkach biegowych (np. Xero Shoes) - no dobra z tymi sandałami to przesadziłam - będzie waga startowa to na pewno wytnę sobie buta z gumy, ale nie na maraton. Muszę temat porządnie rozważyć i wybrać jakiś model nie słuchając "opinii" sprzedawców z biegowych sklepów. Kiedy jeszcze Młodsza pomieszkiwała przepastne brzuszysko byłam na "pogawędkach" w biegackich sklepach i każdy (!!!!) jeden sprzedawca serwował mi propozycje rodem z piekieł (gigantycznie amortyzowane). Po porodzie, pod koniec lutego dokładnie, zamieniłam buty Adidasa (jak się okazało BEZ AMORTYZACJI - tylko pianka imitująca była zastosowana) na Brooks'y Summon 4 (dla neutrali z dość standardową amortyzają) i pojawiły się dziwne bóle łydek, kolan. Zwalałam bóle na masę i ze łzami w oczach biegałam dalej... noga się do buta przyzwyczaiła i teraz jest jako tako. Jak to dziś pan D. powiedział: "to but ma się do nogi dopasować a nie noga do buta..." coś w tym jest...
Tym postem z serii: "masło maślane" żegnam Was dzisiaj i idę dalej rozmyślać o butowych zakupach... w końcu Matka też kobieta i butowe zakupy UWIELBIA!
I pomyśleć, że próbowałam wymusić na BSBM, żeby w nagrodę za moją pierwszą połówkę kupił mi Boosty albo Flyknit 1+ :) haha! Dziś to by we mnie talerzami rzucał jak baba z PMS'em :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz