Menu

  • Matka Startuje
  • Matka Trenuje
  • Matka Opowiada
  • Matka Testuje
  • Kontakt
  • Matkawmediach

22 czerwca 2014

O Ivo i w końcu o tym, że chcę być 3 razy lepsiejsza!

Pisałam już kiedyś o Tarze Costa. O tym, że ciężką pracą osiągnęła bardzo wiele. W drodze do szczuplejszego życia pokonała nawet dystans Iron Man'a. 
Głęboko wierzę, że nie ma marzeń niemożliwych do zrealizowania a im więcej ciężkiej pracy się włoży w dojście do upragnionego celu tym bardziej słodki jest smak zwycięstwa. Tym większa jest radość, tym większa jest duma z siebie. 

Kiedy w zeszłym roku SSBM dosłownie "jarał się" wyczynami Chrissie Wellington i planował sobie, że on na te Hawaje na tego Ajron Meeena na MŚ w Kona pojedzie jak dzieci będą pełnoletnie to ja nieśmiało spoglądałam na niego i myślałam sobie w duchu: "Ty jesteś taki super, wysportowany, szybki, pływać umiesz od dziecka, pewnie nawet na składaku byś ujechał te 190km, co to dla Ciebie mężu. Może mnie zabierzesz na te Hawaje i będę z Lei na szyi czekała na mecie." Ale SSBM tak sobie gadał, gadał i cisza w eterze nastąpiła. Super Szybko Biegający Maż odpuścił triathlonowe marzenia i pragnie być biegającą rakietą.  

Ja do Kona lecieć nie zamierzam. 
Ale 1/2 Iron Mana na Enea Poznań Triathlon w 2015 już wpisałam w plan startów. A za 1/4 Iron Mana w Sierakowie 30/05/2015 to już nawet zapłaciłam.


No dalej, zbierajcie z ziemi te szczęki i czytajcie dalej.  

Może od początku. 
Po kwietniowym poznańskim półmaratonie mój SSBM pokazał mi na YT rewelacyjnie zmontowany filmik z Poznań Lotto Triathlon. Łzy do oka Matce napłynęły, ciałem wstrząsnął dreszcz i Matka rzekła: "też tak chcę!" Stary w czoło się popukał, nie wiem co pomyślał. Ale im bardziej się w to czoło pukał tym bardziej chciałam. (Swoją drogą dobrze, że sobie żadnego guza nie wypukał.)
Zaczęłam liczyć koszty. Do biegania rzeczy mam, Gremlin na raty wzięty - jest, na rower rzeczy na razie nie potrzebuję.... ups... nie mam roweru. No to wymyśliłam sobie, że znajdę sponsora. Wysłałam dziesiątki maili do wszystkich firm dystrybuujących rowery cenionych marek. Odpowiedzi dostałam w stylu, że dziękują za zainteresowanie, ale budżet na sponsoring mają już rozplanowany a roweru powypadkowego czy poreklamacyjnego (bo o taki prosiłam) nie mają. Zonk. Sprzedałam bieżnię, miała być kupiona szosa, ale pieniądze się rozeszły na życie. Zostało niewiele. Za to niewiele kupiłam rower taki zwyczajny z zamiarem przerobienia go na triathlonową hybrydę. Rozmiar ramy owego roweru niby dla mnie. Tyle, że jednak nie. (Nie będę Was zanudzać. Generalnie rama była za długa i nie mogłam na niej przyjąć pozycji odpowiedniej.)
Rower kupiłam sobie na urodziny. A, że w dniu urodzin okazało się, że rower jest za duży to matczyna dobroczynność sięgnęła zenitu i rower podarowałam na moje urodziny mojemu Super Szybko Biegającemu Mężowi. Na niego jest idealny. 

Problem pozostał. Na odsiecz przyszedł mój tata, który nie mógł już słuchać, że zostałam bez roweru i na czym ja będę jeździć i w ogóle. Zlitował się nade mną. Albo po prostu chciał mieć święty spokój. 
Dziękuję Tobie Tatku!!!!

No to powitajmy Iva.
Ivo jest Kross'em Vento 2.0. O jego karbonowym widelcu zanudzać Was nie będę. Podstawowa szosa, ale ważne, że jest miłość. :) I to się liczy.



Dużo, bardzo dużo pracy przede mną. Pewnie sama nie zdaję sobie sprawy ile. Biegania się nie boję, kręcenia na rowerze też nie. Pływanie... przecież ja pływam z jedną nogą na dnie!!! Pokonanie kilometra na basenie, nieudolną żabą zajmuje mi 40min!!! A więc na ten moment się pytam: Z czym do ludu? Pianka sama nie popłynie. Jak próbuję przejść do kraula to wszystko idzie świetnie dopóki nie zanurzam głowy. 
W każdym tri artykule piszą, że prędzej czy później nadejdzie moment, że trzeba będzie skorzystać z opieki trenera pływania właśnie. Z tym się liczę. Byłam już na pierwszych zajęciach z pływania przed urlopem. Dużo pracy mnie czeka, ale trener mawia, że jest nadzieja, że popłynę.  

A w ogóle to bym pewnie taka nakręcona nie chodziła, gdyby nie mój trener biegania, który jest zapalonym triathlonistą. Gdzie nie spojrzysz człowieku, tam Treneiro... na pudle. Przecież to takie proste, nie? :P 

To po październikowym Poznań Maraton zmniejszam biegowy kilometraż i ostro biorę się do roboty.

Od jesieni Matka będzie matuchną pływającą, kręcącą i biegającą.


6 komentarzy:

  1. Czytałam ten post z wielkim bananem na twarzy - bo bije z niego niesamowita radość i energia! :) Jejku, zazdroszczę odwagi! I gratuluję podjęcia decyzji. Triathlon już też jakiś czas za mną chodzi, ale ja taka odważna nie jestem (pływak ze mnie żaden :P). I wiem o jakim filmiku mówisz - też go widziałam, łzy w oczach stanęły, poczułam dreszcz emocji... Ach.. :) Kibicuję ci ogromnie! Postaram się oklaskiwać na Malcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szyszko, decyzja kotłowała się w naszym domu baardzo długo. I gdyby nie to, że po prostu się zapisałam pewnie dalej byśmy w domu myśleli nad wszystkimi "za" i wszystkimi "przeciw". Teraz nie ma już odwrotu. Pływak ze mnie żaden również, ale rok to naprawdę dużo czasu! :)

      Usuń
  2. Mój teść (inżynier budownictwa, dodajmy) zwykła mawiać, że nie ma rzeczy niemożliwych. Są tylko nieopłacalne ;-) A skoro sprzęt jest, chęć jest, to pozostaje już tylko ciężka praca :-)
    I popatrz, ja jeśli chodzi o tri, doszedłem do tego samego wniosku, co Twój M. Przypadek? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dość długo myślałam nad sensowną odpowiedzią. I właściwie doszłam tylko do tego, że pewnych rzeczy nie da się przeliczyć na pieniądze. Niektóre rzeczy, marzenia nie mają wartości materialnej. I jak ktoś czegoś mocno pragnie to nie myśli o nieopłacalności. Zresztą jak ktoś kiedyś w jakimś filmie powiedział ("Nigdy w życiu") : "Pieniądze zawsze dają się jakoś zorganizować!"
      Z dnia 30/06/14: Tyś się nie zdziw bo SSBM już ogląda lemondki ;) A na delegacje wywiózł moje okulary do pływania ;)

      Usuń
  3. Z pływaniem dasz radę, masz naprawdę duuużo czasu! No i bez trenera/instruktora nie da się nauczyć dobrze kraula, wiem coś o tym, ale dasz radę, bo zapału i motywacji Ci nie brakuje! Powodzenia! I pewnie do zobaczenia w Sierakowie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pozostaje mi nic innego jak gorąco wierzyć w Twoje słowa, że dam radę ;) (A co? JA? JA? Ja nie dam?) ;) Kraul się robi ;)

      Mam nadzieję, że się wcześniej zobaczymy niż w tym Sierakowie! :)

      Usuń