Po 2 godzinach 22 minutach i 11 sekundach stanęłam na linii mety... a właściwie przebiegłam sprintem bo na ostatnich kilkudziesięciu metrach zabawiłam się w Kenijczyka :D Trasa przyjemna... mam wrażenie, że podbiegi były krótkie a i zbiegów było całkiem sporo. Pogoda cudowna, zero wiatru, słoneczko - jednym słowem miło i przyjemnie. Najlepsi na trasie kibice, którzy licznie wylegli na ulice Poznania by dopingować do ostatniego biegacza. Tempo moje oscylowało w okolicy 6:40min/km w porywach do 6:15. Na 15km dopadł mnie kryzys i 16km zrobiłam na 7:01. BSBM zaopatrzył mnie w żel i na 16km musiałam go zjeść. Tempo moje sprzyjało zawieraniu znajomości na trasie, nawet dałam buziaka napotkanej kibicującej koleżance :) Z jednym biegaczem podyskutowaliśmy o wózkach do biegania, z inną biegaczką o dzieciach. BYŁO SUPER!!!!!
Mój BSBM zrobił życiówkę i pobiegł na 1:28:58!
To teraz coś więcej. Dzieciarnia posnęła, ja się zregenerowałam i odpoczęłam. Czas na przemyślenia ciut głębsze... Ostatnio w świecie biegowym źle się dzieje.... media nie są łaskawe i każde smutne wydarzenie, każdą śmierć biegacza nagłaśniają i temat zrobił się co nie co dyskusyjny. Na szczęście na niedzielnym półmaratonie żadne tragiczne wydarzenia nie miały miejsca. ALE(!) służby medyczne miały pełne ręce roboty! Biegnący Teść widział reanimację, Mój tata, kibicujący na 18km także, BSBM - czekając na mnie mówił, że były momenty, że karetki wywoziły po 3 osoby na raz. Ludzie leżeli w prowizorycznych punktach medycznych pod kroplówkami (zapewne elektrolity, bo byli odwodnieni). Ja się pytam dlaczego? Wiem, że wielkość imprezy robi swoje (ponad 6000 biegaczy) i nie dziwią mnie skurcze mięśni czy kontuzje, tak dziwi mnie ilość tych "wycieńczonych" biegaczy... To nie jest dystans na padnięcie jak mucha o ile oczywiście jest się do niego solidnie przygotowanym. Nie ukrywam, że dobry trening jest potrzebny, w moim brakowało treningu szybkościowego (no ciężko jest rozpędzić 80kg), ale trening wytrzymałościowy "odbębniłam" sumiennie. Było dużo, długich wybiegań. Wracając do tematu: rozumiem też, że ludzie byli najzwyczajniej w świecie przegrzani bo poubierani byli jak na ciężką zimę - ale ja się pytam: skoro było im bardzo gorąco to czemu nie zwolnili? Czemu nie biegli na granicy komfortu, albo drastycznie: czemu nie wyrzucili części garderoby chcąc biec "na łeb na szyję"? Wiem, że pogoda zaskoczyła wszystkich (oczywiście na duży +), ale NAPRAWDĘ w szatni damskiej słyszałam teksty w stylu: "jak wyjdę teraz na dwór to będzie mi zimno". Tak, ale na 4km będziesz miała dość... :(
Wspaniale, że Polska się ruszyła i zaczęła biegać... mam jednak wrażenie, że jest to sinusoida i niebawem ilość biegowych zapaleńców spadnie. Mam wrażenie (proszę, wyprowadźcie mnie z błędu jeśli źle myślę), że gro biegaczy jest po prostu nie przygotowanych do biegania i robią to "po łebkach". Bez dodatkowych ćwiczeń dywanowych, bez odpowiedniej diety (jasne, nikt nie musi żyć na węglowodanach jak biega 2x po 3,4km tygodniowo[tyle, że nie są to dystanse przygotowujące do jakichkolwiek zawodów]), bez dobrej rozgrzewki i rozciągania daleko się po prostu nie zajedzie.... w najlepszym wypadku do zniechęcenia a w najgorszym do kontuzji z którą będzie się bujać przez długie miesiące...
Poza tym apel do biegaczy! Uśmiechajcie się na trasie do kibiców, pomachanie łapką też zapasów energii nie uszczupli a kibice będą zmotywowani i będą motywować i dopingować NAS biegaczy...
tak przyznam się, biegłam z prawej do lewej i każdemu dzieciaczkowi przybijałam piątki! Fajne to było!!! :)
zaczęłam właśnie czytać Twojego bloga, (szalejąca tarczyca nie daje spać i w końcu się podałam i wstałam), muszę powiedzieć że masz talent do pisania gdyż czytam z zapartym tchem, powinnaś książkę wydać z wpisami na blogu które już masz, dla mnie nieziemska lektura, lekko przyjemnie i na temat. SUPER!!!!! a co do biegania na dużą skale to masz rację że to może być trend na chwilę, (obym się myliła) trochę zrobiła się moda na fit życie i to fajnie ale ja mam wrażenie że niektórzy dla lasu startują w zawodach i potem się słyszy teks w szatni że " wyjdę na dwór to będzie mi zimno" prawdziwy biegacz wie że jak zimą wychodzi się na trening bez rozgrzania w domu to musi Ci być chłodno, a już po rozgrzewce robi się cieplej. :)
OdpowiedzUsuń